piątek, 21 września 2012

Wroclovie:)

Ciągle żyje jeszcze wspomnieniami z Wrocławia, nie mogę wrócić do rzeczywistości:)
Wyjazd był zaplanowany już od jakiegoś czasu, dlatego załatwiłam sobie wolny weekend w pracy i pojechałam razem z moją współlokatorką i dwiema koleżankami. To co najpiękniejsze, czyli zdjęcia pozostały i będe do nich bardzo często wracać.

Wyjazd: 14 wrzesień: godzina 6.30 pociągiem z Bielska-Białej,
Przyjazd: około godziny 11.
Pierwsze wrażenie? Dworzec we Wrocławiu robi ogromne wrażenie:)


Na początek spacer po Wrocławskim ryneczku, zwiedziłyśmy Muzeum Miejskie z malutkim ale uroczym parkiem.

Nasze miejsce zakwaterowania to Hotel Tumski, znajdujący się na wyspie. Blisko do centrum, do bardzo znanego mostu Zakochanych, a także do najbardziej charakterystycznych miejsc we Wrocławiu jakimi są: Panorama Racławicka, czy Piękny Ogród Botaniczny.


Do ZOO wybrałyśmy się już tramwajem ( na ZOO przeznaczone 2 godziny zwiedzania zamieniły się w godzin 5) za jedyne 1,50 bilecik ulgowy, co mnie zdziwiło- za bilet w automacie można zapłacić kartą:)
Jak dawno nie byłam w zoo!! Przypomniały mi się czasy kiedy byłam dzieckiem i jeździłam do zoo z rodzicami i bratem. To były cudowne czasy:)
Wrocławskie ZOO najstarsze w Polsce, ciągle się rozbudowuje. Akurat w tym momencie planowana jest budowa Afrykarium, gdzie mam nadzieje, że po rozbudowie zawitam znów;)
Kochane, prawda?:)







Surykatka


Moje ulubione;)

Ta rybka  to tzw. Kotek:)

W tym dniu wstąpiłyśmy także do Ogrodu Japońskiego, malutkiego Ogrodu, gdzie wstęp kosztował 1,50 (ulgowy bilet). Podobało mi się, aczkolwiek uważam, że ogród ten robi ogromne wrażenie wiosną, kiedy wszystkie posadzone w nim roślinki kwitną w pięknych barwach.

Wrocław-Hala Stulecia   




Oczywiście będąc w tak cudownym i przyjaznym studentom mieście, w sobotę wieczorem trzeba było obowiązkowo odwiedzić kilka klubów:)
I tak byłyśmy tu:

1.CASA DELA MUSICA
TO NIE HASŁO, TO STYL ŻYCIA!

Casa de la Musica to miejsce, które powstało z myślą o Was. Jest także hołdem złożonym przed fidelowskiej Kubie, jej wspanialej historii, mieszkańcom, muzykom oraz wszystkim ważnym postaciom, które przyczyniły się do budowania jej przedrewolucyjnej potęgi w regionie.

Casa de la Musica to również przesłanie i przestroga przed tym, do czego może doprowadzić bezmyślny reżim, totalitaryzm i brak demokracji. Ale Kuba to przede wszystkim ludzie, którzy pomimo tego zachowali niespotykaną nigdzie pogodę ducha, optymizm, wiarę w lepsze jutro i co najważniejsze – TOŻSAMOŚĆ




Moja opinia? Tam jest naprawdę gorąco!! Dlatego złym wyborem były  jeansy i czarna bluzka. Przy takiej muzyce mogą tańczyć całą noc, jednak w lekkiej i zwiewnej sukience:) Wstęp do klubu free, drinki dośc drogie, poniżej 20 zł było ciężko coś dostać, cena coli 0,3- 6zł.
Ale mimo wszystko polecam:)

2. SCHODY DONIKĄD

Lokal jest stylizowany na stare mieszkanie, pełne antycznych krzeseł, foteli, mebli, maszyn do szycia, gitar i zegarów. Właściciele klubu nad niewygodny lans przełożyli domową atmosferę. W Schodach Donikąd nie ma więc plastikowych, niewygodnych krzeseł, są za to masywne sofy z wyrobionymi sprężynami i wielkie fotele.

Ten klub zdecydowanie podobał mi się najbardziej, przede wszystkim za klimat, za tak serdecznych i przyjaznych ludzi, za te piękne meble i za to, że mogłam na prawdę poszaleć na parkiecie swobodnie. Muzyka w 100% idealna. Myślę, że warto wybrać się tam z partnerem, który potrafi dobrze tańczyć: rock'n'roll, głównie szybkie kawałki:)
Wstęp 5 zł bez względu na płeć. :)

3.KLUB KLUBO-KAWIARNIA PRL

PRL to, wbrew nazwie, wcale nie szare, zakurzone wnętrze a la klub osiedlowy z dawnych dni, a na półkach za barem znajdziemy – na szczęście - nie tylko ocet. Polska muzyka sprzed kilkudziesięciu lat dla młodszych jest czymś egzotycznym, a starszym przypomina ich młodość. Portrety Stalina, Lenina i Mao nie budzą już strachu, a z kafelek w toalecie spogląda na nas wszechobecny Che Guevara. Niezbędnym dodatkiem do alkoholu są tu pikle, ogórki kiszone i chleb ze smalcem, podawane przez urocze kelnerki w czerwonych koszulkach z napisem CCCP. 

Hmm.. Powiem tak-klimat jest. Jest miejsce gdzie można zjeść chleb ze smalcem, przegryź ogórkiem kiszonym, potańczyć w rytmie muzyki disco i powspominać stare, nie wiem czy dobre czasy. Gdybym była starsza, zapewne bardziej mogłabym się wczuć w to miejsce. Polecam wszystkim, którzy pamiętają czasy PRL-u, mnie do końca nie przekonało.

Byłyśmy jeszcze w kilku miejscach, lecz niestety nie pamiętam ich nazw:)
Ale jeżeli chodzi o nocne życie Wrocławia, to powiem tyle, że ludzi jest jeszcze więcej na rynku niż w ciągu dnia.I wybór miejsc jest ogromny, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nie lubię klubów, gdzie króluje muzyka techno, wolę muzykę przy której na prawdę można się doskonale bawić, muzykę przy której same nogi zaczynają tańczyć:)

Na sam koniec zostawiłyśmy Panoramę Racławicką i Ogród Botaniczny. Zapomniałabym o punkcie widokowym. Wystarczy pokonać tylko 303 schody i zobaczymy Wrocław prawie jak z lotu ptaka:)




I tak zakończyłyśmy nasz pobyt we Wrocławiu. Powrót w niedziele pociągiem o 18.30 do Bielska.



Monia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz